Chciałabym dzisiaj podzielić się historią remontową łazienki, miejsca, które przeszło w mieszkaniu największa metamorfozę. Dzięki niej z pomieszczenia, w którym nie cierpiałam przebywać stało się miłym kątem kąpielowym. Przedtem łazienka była zupełnie nie przytulna i niepraktyczna, myśl o skorzystaniu z niej napawała niechęcią, a dziś uwielbiam brać w niej długie kąpiele 🙂 Co ważne, nie była to bardzo droga metamorfoza a na tzw. ,,budżecie”, nie był to też remont mocno inwazyjny, obeszło się bez kucia w ścianach czy przerabiania całych instalacji, poradziliśmy sobie z nią właściwie we dwie osoby (minus pomoc z zewnątrz przy obudowie wanny :)). Może moja historia zainspiruje kogoś do zmian w swojej łazience, bo to jeden z tych przypadków, które udowadniają, ze nie trzeba wielkich pieniędzy ani ekipy budowlanej aby nasze wnętrze uatrakcyjnić.

Niestety wraz z starym telefonem straciłam niektóre fotografie, na których widać jak sytuacja wyglądała przed remontem, ale myslę, że to co udało mi się odzyskać dostatecznie zobrazuje jej stan przed. Jak chodzi za to o zdjęcia po, trudnością był mały metraż łazienki (kiedy musisz robić zdjęcia z wanny :D), ale mam nadzieję, że udało mi się zobrazować całościowo jak teraz wszystko wygląda 🙂

Odnawianie starych rur wodnych

W łazience jest dość nieciekawa sytuacja z rurami prowadzącymi do umywalki i toalety. Wszystkie są połączone w jedną plątaninę, nie są schludnie schowane w ścianie, do tego ta odpadająca farba… Nie było opcji aby je obudować, ponieważ spółdzielnia wymaga do nich całościowego dostępu w każdej chwili. Sytuacja była więc patowa, a te rury niestety nie dodają przestrzeni uroku, postarałam się więc upiększyć je na ile byłam w stanie. W tym celu zeszlifowałam odpadające warstwy farby, zaszpachlowałam ubytki i ponownie przetarłam całość papierem ściernym. Na koniec pomalowałam rury i wajchy śnieżnobiałą farbą do kaloryferów. Dodatkowo farba miała też zaletę w postaci uszczelnia ich. Wciąż nie są najpiękniejsze, ale przynajmniej po takim zabiegu wyglądają schludnie. Ostatnio przeczytałam też komentarz, że dodają pomieszczeniu industrialnego charakteru- dobrze móc pomyśleć o nich w ten sposób 😀

Malowanie płytek ceramicznych- z czym to się je?

Po rurach nadszedł czas na płytki. Tu też nie było zbyt różowo- niektóre były zamontowane pęknięte, kilka z nich było w odcieniach szarości, do tego miały naklejone przylepki, wiecie, te sławne prlowskie naklejasy, którymi ludzie nałogowo ozdabiali nudne płytki. Postanowiliśmy więc je pomalować, aby ujednolicić i odświeżyć ich wygląd.

Pierwszym etapem było zdrapanie z fliz naklejek, załatanie szpachlą do kuchni i łazienek dziur i pęknięć ,a po wyschnięciu zeszlifowanie papierem drobnoziarnistym miejsca szpachlowania.  Kolejny krok to porządne umycie fliz płynem do naczyń i szczotą, a na koniec odtłuszczenie rozcieńczalnikiem ekstrakcyjnym.

Do malowania płytek została użyta specjalistyczna farba V33, dokładnie TA, w kolorze białym. Płytki były malowane wałkiem flokowym, krok po kroku zgodnie z instrukcją użycia na opakowaniu. Krycie tej farby nie jest niestety rewelacyjne, u nas potrzebowaliśmy 3 warstw aby wyrównać kolor mimo, że płytki były oryginalnie jasne. Czas oczekiwania na malowanie pomiędzy warstwami to 24 godziny, więc finalnie nie jest to praca na jeden dzień. Warto mieć też na uwadze, że kolor tej farby to nie jest śnieżna biel, to raczej złamany odcień. Farba tez dość szybko wysycha i jest gęsta więc ewentualne niedociągnięcia jeśli nie zauważymy ich w miarę szybko zostają z nami już na stałe. No dobrze, wymieniłam tutaj sporo wad, czy było więc warto? Jeśli tak jak nam zależny wam na odświeżeniu łazienki po kosztach i bez grzebania w ścianach to mimo wszystko, warto zdecydować się na ten krok. My mimo wymienionych minusów zupełnie nie żałujemy tej decyzji, po prostu trzeba mieć na uwadze, że efekt nigdy nie będzie tak spektakularny jak położenie nowych fliz. Po pół roku użytkowania wszystko wygląda w porządku, można swobodnie, póki co nic tez się nie starło 🙂

Zastanawiałam się tez nad pomalowaniem płytek na podłodze, do nich również istnieje dedykowana farba, ale uznałam, że te podłogowe nie przeszkadzają mi aż tak bardzo, a są mocniej narażone na eksploatacje i według opinii, które czytałam, lubią się z tej farby przecierać.  Być może kiedyś zdecyduję się na wykładzinę w wzór czarno- białych marokańskich płytek bo taka mi się obecnie bardzo marzy, ale czas pokaże 🙂

Wanna, umywalka z szafką i toaleta

Z czego ciesze się najbardziej, w końcu została obudowana wanna (ale tutaj mieliśmy rodzinną pomoc z zewnątrz z doświadczeniem i sprzętem do cięcia, więc niestety nie udzielę prostej instrukcji krok po kroku jak zrobić to samemu) i zyskała stelaż z wodopodpornej płyty i kątowników. Całość pomalowałam wodoodporna farbą, choć zastanawiałam się przez chwile czy nie zdecydować sie na płytki. Ostatecznie zostałam przy opcji malowania i jestem z niej zadowolona, bo wanna ładnie wpasowuje się w całość pomieszczenia kontrastując gładkością z wypukłymi płytkami i wytłaczanymi ścianami.

Co do toalety początkowo miała zostać i tylko dokupiliśmy jej nową, biała deskę, potem jednak zapadła decyzja o wymianie i była to jedna z tych najlepszych.

Duża muszla została wymieniona na  zgrabniejszy model ze spłuczką- kosztowała nas niecałe 200 złotych, więc była to niewielka cena za luksus nowego kibelka, od razu poprawiło sie też ciśnienie wody 🙂 Model który wybrałam niestety był już niedostępny w Krakowie, a że bardzo zależało mi na tym konkretnym wzorze, bo miał super opinie i idealne, kompaktowe wymiary, jechaliśmy więc po nasz nowy tron specjalnie do Oswięcimia.

P.S; Widzicie po prawej ten jakże piękny, srebrny kaloryfer? On jak i inne grzejniki w mieszkaniu również został pomalowany na biało, po takim zabiegu od razu zrobiło się przytulniej, nie odznacza się już tez tak bardzo na  tle białych płytek.

W rogu widać czarny pojemnik z łopatką do kuwety- dorwałam go na aliexpress w naprawdę rozsądnych pieniądzach, bo niestety w Polsce ciężko dostać łopatki z własnym stojakiem, a w dodatku takim, który wyglądałby w łaziance zwyczajnie elegancko, mam więc w planach post o takich zwierzakowych niezbędnikach z alie 🙂

Jak chodzi o umywalkę to stara  była stanowczo zbyt duża na tak małą łazienkę, jak widać  na obrazku zachodziła aż za wannę! Sytuacja z rurami jest nieciekawa, rura umywalkowa wychodzi bokiem zamiast się chować w ścianie, a ja bardzo chciałam mieć pod umywalką szafkę bo zależało mi  na dodatkowym miejscu na przechowywanie. Problem w tym, że trzeba byłoby wycinać dziurę w szafce. Stanęło więc na niewielkim, prostym i tanim modelu za 120 złotych, umywalka plus szafka, bo uznałam, że jeśli coś pójdzie nie tak, to będzie mniejszy żal niż  przypadku  wypasanego zestawu za miliony monet. Na szczęście operacja okazała się sukcesem, a żeby łatwiej dostosować rurę do przestrzeni użyliśmy złączki harmonijkowej.

Szafka z umywalką

Jedynym minusem szafki była niewykorzystana przestrzeń na górze- nie posiadała półki ograniczając tak cenne w mini łazience miejsce. Wymierzyłam więc wymiary w środku, według nich przycięto dla mnie starą płytę meblową, która pozostała mi po dawnym meblu i zamontowaliśmy ją na dwóch listewkach przymocowanych gwoździkami do boków szafki. Prosty i szybki proces, tymczasem efekt jest turbo praktyczny.

Idealnie wpasowały się tu pojemniki z przegródkami z Pepco- uwielbiam je i bardzo polecam! Są dostępne w wersji niższej i wyższej, super łatwo z nimi utrzymać porządek i segregować łazienkowe przedmioty.

Na koniec pozbyłam się fabrycznych srebrnych uchwytów i dodałam do szafki złote, oczywiście vintage, bo ja kocham się w starych gałkach i gdzie tylko mogę stosuję takie piękności z odzysku. Ten trik zawsze się sprawdza- zmieniasz gałki i mebel zyskuje plus milion do wyglądu.

Szafka Ikea

Godna polecenia jest szafka nad lustrem z Ikeii, to chyba najbardziej pojemna szafka tego typu jaka widziałam, idealna do małej łazienki.

Ta ostatnia szafka…

I znowu historia na temat trudno dostępnego wyposażenia. Jakiś czas temu przechadzając się po Castoramie natrafiliśmy na metalową szafkę, spodobała nam się, ale postanowiliśmy jeszcze się nad nią zastanowić. Jakiś czas potem, kiedy w końcu zapadła decyzja na tak, gdy uznaliśmy, że lepszej na pewno nie znajdziemy, postanowiłam sprawdzić jej dostępność na stronie i odkryłam jej brak. Po przedzwonieniu do wszystkich Castoram w Krakowie, wszędzie powiedziano nam, że zostały już wyprzedane i nie powrócą. Posmutałam mocno, bo wymiary były idealne, była pojemna, kręcił mnie totalnie ten jej wygląd szafki BHP,  w dodatku miała nóżki, które sprawiały, że całość wydawała się smuklejsza co ważne w tak małym pomieszczeniu. Jakie było więc nasze zdziwienie, kiedy przy następnej wizycie w Castoramie ona wciąż stała na wystawie. Szybkie ogarnięcie sytuacji i okazało się, że to ostatni powystawowy model, za to w promocyjnej cenie. Oczywiście jak widać pojechała z nami do domu- jako powystawowa ma delikatny mankament w postaci ryski na boku, ale jest on praktycznie niewidoczny. Swoją drogą- meble powystawowe to też dobry patent na zdobycie fajnych mebli w znacznie dostępniejszej cenie nad którym warto pomyśleć.

Prysznic czy wanna?

Nową warstwę farby zyskały też ściany, tu rzecz była o tyle trudniejsza, że takie zdobienia trzeba malować pędzlem, musieliśmy też usunąć zalany przez sąsiadów kawałek sufitu, nałożyć nowa szpachlę i odtworzyć wzór. Czeka nas jeszcze kolejne malowanie, tym razem farbą wodoodporną koło prysznica. No własnie, prysznic. Bardzo chciałam mieć i wannę i prysznic, ale bałam sie, że sama kotara nie wystarczy i przy tak małym metrażu pobliska szafka za chwilę cała powygina się od wody. Mimo to postanowiliśmy zaryzykować, kupiliśmy słuchawkę z uchwytem prysznicowym (który to zestaw kosztował niewiele bo 50 zł a sprawdza się świetnie więc mogę go szczerze polecić) i zamontowaliśmy na ścianie koło baterii. Na szczęście wyszło super- nic a nic nie dociera do mebli, zasłona jest wystarczająca, świetna opcja dla tych, którzy kochają prysznice ale nie chcą rezygnować z wanny.

Zestaw prysznicowy Kaziki

Dekoracje i DIY

Na koniec chciałam trochę poopowiadać o tych dodatkach, które sprawdzają się tak super, że  czuje, iż muszę je polecić oraz o wszelkich poczynionych tu dekoracyjnych DIY. Zacznę od mojej tygrysiej zasłony- uwielbiam ją za ten charakterny wzór oraz praktyczność. Pierwotnie mieliśmy zwykła, plastikowa zasłonę, ale jest w nich coś takiego… mało przytulnego, chciałam więc zastąpić ją czymś milszym oku. Myślałam o opcji amerykańskiej- czyli plastikowa warstwa plus zasłona z materiału, ale wtedy wypatrzyłam w H&M Home rozwiązanie idealne- sprzedają bowiem zasłony z poliestru. Są całkowicie wodoodporne, szybko schną, można je prac w pralce. Mam jeszcze jedną w wersji gładkiej białej, którą prawdopodobnie ozdobię u góry pomponami aby nadać jej więcej charakteru.

Idąc dalej trasą wannową- ta metalowa półka jest prześwietna- półeczki idealnie nadają się na kosmetyki a haczyki na szczotki i myjki.  Kupiłam ją w Tedim, co jakiś czas pojawiają się tam te półki, więc warto jej poszukać, pochodzi bodajże z działu kuchennego. Co do jej ceny była świetna za tak porządną i praktyczna polkę, bo tylko 20 złotych, tymczasem podobne na allegro widywałam za 150 złotych 🙂

Czas na łazienkowe DIY, czyli półeczka na wannę. Jest bardzo pomocna-mieści w kąpieli te wszystkie olejki, maski, szampony i kubki z napojem, a drewno, z którego została wykonana, nadaje wnętrzu przytulności. Instrukcja jak prosto wykonać sobie własną (oraz bardziej fortunne jej ujęcia 🙂 znajdują się TUTAJ.

Nie mogłam znaleźć ciekawego uchwytu na papier, który byłby łatwy w montażu bez niszczenia płytek, zdemontowałam więc ten, który był już tu wcześniej i przemalowałam na złoto- od razu prezentuje się milion razy lepiej! Mydle nad zrobieniem jakiej wersji DIY, chyba, że uda mi się znaleźć w sklepie coś co mnie przekona 🙂

Z kolei to wdzięczne epipremnum znajdował się wcześniej w sypialni, ale nie podobało mu sie tam, marniał strasznie. Odkąd trafił do łazienki, ma sie cudownie a dzięki niemu nawet te rury jakieś takie ładniejsze przyozdobione zielenią 🙂 Znajduje się na półce przy oknie, która to trafiła tu z mojego dawnego pokoju, teraz zyskując nowe zastosowanie 🙂

Jestem wielką fanką posiadania w łazience ramek z grafikami, dlatego zawiesiłam dwie małe ilustracje. Jedna z nich to wydruk z księgi patentowej, projekt… gumowej kaczuszki 🙂 Ten i wiele innych patentów idealnych do wydruku można znaleźć w księdze patentowej, mój znajdziecie TUTAJ 🙂

Na koniec zostawiam was z krótkim filmikiem, aby ułatwić wyobrażenie sobie rozkładu pomieszczenia 🙂

XOXO,