Taka urocza, boho, pomponowa poduszka chodziła za mną od  bardzo długiego czasu. Podziwiałam je na różnych portalach wnętrzarskich, zachwycałam się każdym jej wydaniem; wersją z pomponami dokoła, z pomponami na rogach, czy z pomponami na froncie jak w przypadku dzisiejszej bohaterki. Z mnóstwem pomponów, albo z minimalną ilością. Kolorowe i czarno-białe. Oj jak kusiły! Ale  w końcu zakasałam rękawy i teraz mam swoją własną, wymarzoną i podpowiem wam, jak samemu taką sobie wykonać- po kosztach zupełnie małych w porównaniu z cenami tego typu poduszek w sklepach 🙂

Lista potrzebnych rzeczy

Potrzebujemy:

  • Poszewka na poduszkę
  • Nożyczki
  • Igła z nitką w kolorze poduszki lub klej do tkanin
  • Włoczka w wybranym kolorze

Wykonanie

Wykonanie:

Wykonanie jest naprawdę łatwe, będzie to więc raczej zbiór moich rad i doświadczeń jak zrobić ten projekt szybko i po najniższej cenie 🙂

Po pierwsze, nie będziemy bawić się w szycie poszewek. Jest to dość proste jeśli ma się maszynę, ale po pierwsze nie każdy ją posiada, po drugie fajny materiał to też dodatkowe koszty. Oczywiście, możemy znaleźć fajną tkaninę np. pasmanterii z końcówek serii czy w SH, ale odpuśćmy te opcje, bo dziś idziemy prostą metodą, bez kombinowania, a ten zaoszczędzony czas poświęcimy za to pomponom. Ja swoją poszewkę kupiłam na wyprzedaży za niecałe 8 złotych, to dokładnie TA, aktualnie ma regularną cenę, ale i tak jest w bardzo umiarkowanej cenie 🙂 Jest zrobiona z sztywnego, bawełnianego płótna, przez co dobrze się układa oraz nie marszczy po ciężarem pomponów.

Moje ulubione miejsce na zdobywanie poszewek do projektów DIY to właśnie wyprzedaże w HM oraz koszyki z pościelą w hipermarketach- w Auchan czy Carrefourze często znajdziemy poszewki za 3-5 złotych.

Kolejna sprawa, włóczki. Najprościej iść do pasmanterii czy sklepu dla rękodzielników, ale dodatkowo polecę tutaj sklepiki typu wszystko za 2/5/10 złotych. Jeśli jesteście z Krakowa, to gorąco polecam sklep przy ulicy Kalwaryjskiej- tam często mają małe motki włóczek w różnych kolorach i bardzo dobrych cenach. Swoją drogą, ten sklep to skarbnica przedmiotów do dalszych projektów DIY, Mało tego, zdarzają się tam też perełki wnętrzarskie za kilkanaście złotych jak puszki na przyprawy w stylu scandi czy modne, plecione koszyki.

Ok, mamy już wybraną i zakupioną włóczkę, czas zrobić z niej pompony. Można w tym celu skorzystać z instrukcji w tym wpisie, dodatkowo nagrałam poniższy filmik, dla tych którzy wola instrukcje w takiej wersji.

Na filmiku pokazowym jest mało nawinięć przez co pompon jest dość rzadki, dlatego musimy pamiętać, że jeśli chcemy by pompon był puchaty, musimy użyć jej więcej, ja do poduszkowych pomponów robiłam około 40 ”okrętek”. Im bliżej tniemy środka, tym również pompon będzie bardziej zbity i okrągły.

Mamy poszewkę, mamy pompony, czas zacząć tworzyć nasze małe pomponowe dzieło. I teraz zaczyna się najlepsza zabawa.

Najbardziej profesjonalna opcja, to nitka z igłą, ale też bardzo pracochłonna. Sama użyłam kleju na gorąco, trzyma on mocno i do tej pory nie miałam problemów  z praniem tak sklejonych tkanin (przy czym pamiętamy, aby takie rękodzielnicze projekty prać jednak ręcznie!) ale trzeba wtedy bardzo uważać przy prasowaniu. Ok, w przypadku pomponów na poduszce to prasowanie i tak jest dość utrudnione, ale wiecie co mam na myśli. rozpuszczalny klej i żelazko.. no słaby romans.  Najlepszym rozwiązaniem jest tu trzecia opcja- klej do tkanin- można kupić go już za parę złotych w dowolnej pasmanterii czy większym hipermarkecie, i bez problemu potem prać czy prasować tak sklejona tkaninę. Ja akurat nie miałam go w zanadrzu, a byłam tak podjadana projektem, ze nie wytrzymałam i skleiłam wspomnianym klejem na gorąco, ale jednak serio, nie bądźcie mną, wypróbujcie ten do tkanin 😀

Na koniec czas na ponowne przycięcie pomponów i nadanie im idealnego, ostatecznego kształtu. Voilà , możemy cieszyć się nasza nowa boho dekoracja za grosze!


Usłyszałam ostatnio, że te pomponiki przypominają małe śnieżynki i to idealna poduszka zimowa 😀

Najpierw poduszkę przetestowałam ja…

….potem również Stefan, a to przecież najważniejszy krytyk jakości DIY 🙂

 

XOXO,