Od dłuższego czasu nosiłam się z ambicją, aby odnowić jakieś krzesło. Do tej pory jedynie wymieniłam obicie w moim stołku przy biurku, ale bądźmy szczerzy- spektakularna metamorfoza to to nie jest. Potrzebowałam przerobić coś od A do Z, tak na serio, z tarzaniem się w pyle i babraniem w farbach.
Jakiś czas temu ten pomysł przybrał realniejszych kształtów, gdy przypomniałam sobie o starym, szkolnym krześle. Wcześniej było używane przy pracach remontowych, teraz zapomniane stało sobie przy altanie na polu. Akurat miałam wtedy kilka dni wolnego, więc wtargałam go do domu i wysuszyłam.
Tak przedmiot dzisiejszej metamorfozy prezentował się po dwóch dniach suszenia, zaraz przed zabiegiem upiększającym. Przebarwienia od wilgoci, zdrapany lakier, lekko rozwarstwione od wilgoci siedzisko. No cóż- w żadnej szkole ani pokoju tego mebla już tego nie postawisz, to już dawno nawet szabi czy inny odrapany wintidż być przestało. Ale ja zawsze powtarzam- nie ma takiej rzeczy, której nie uratuje złota farba!
A teraz wszystko po kolei; Odkręciłam siedzisko oraz oparcie, następnie potraktowałam je szlifierką. Użyłam papieru o średniej gramaturze. Następnie pomalowałam obie części białą, uniwersalną farbą akrylową. W sumie nałożyłam 3 warstwy farby. Wszystko robiłam sobie powolutku 2 dni, więc na drugi dzień, gdy wszystko porządnie wyschło, potraktowałam je bardzo drobnoziarnistym papierem ściernym.
Metalowy stelaż porządnie przetarłam papierem ściernym o średniej ziarnistości, tak samo śruby i nakładki. Porządnie przetarłam rurki z pyłu i zaaplikowałam im warstwę mojego ulubionego złotego sprayu. Po pół godzinie drugą, ostatnią.
Na koniec zostało złożyć całość i moje dzieło było kompletne. Prawie. Brakowało mu tego ,,czegoś”. Pierwotnie planowałam zakupić serwetki i zrobić decoupage. Nawet upatrzyłam sobie wcześniej jakie będą to serwetki- w geometryczne wzory- różowe, złote i szare kwadraty. Tylko jak w końcu zebrałam się za ich kupno to zniknęły ze strony sklepu. Trudno, bywa, będę dzielna, czas aktywować plan B. Postanowiłam więc, że zrobię kolor idący w poprzek oparcia.
Oparcie obkleiłam taśmą klejąca, bo malarska akurat wyszła i sprawdziła się w tej roli całkiem dobrze. Nakleiłam pasek z przodu, tak jak miała iść granica między kolorami oraz z tyłu oparcia- chciałam w kolorze tylko przód i boki. Wyznaczoną strefę pomalowałam.
Co do samej farby- nie miałam różowej, użyłam więc triku, który opisywałam wam TUTAJ. Żeby uzyskać pastelowy róż do białej akryli dodałam odrobinę czerwonej plakatówki.
I tak, stanowczo to było to, czego mu brakowało. Uwielbiam w nim detale- tak jak te złote śrubki w oparciu.
Jak widać krzesło doskonale sprawdziło się jako… stojak na kwiatki. Przy okazji pochwalę wam się resztą mojej zielonej rodziny- jestem zakochana w tej Begoni <3
I jak podoba wam się metamorfoza? 🙂 Bo ja jestem z niej mega dumna!
Bardzo ładnie wyszło 🙂 i ta sobie właśnie pomyślałam,że skoro szukam dla synka krzeseł to może zgłoszę się do Pani dyrektor i podpytam czy nie ma na zbyciu ze dwóch małych 😉 Szanse są,bo wymieniali ostatnio na takie specjalne pod kręgosłupy dzieciaków. Dzięki za inspiracje
Wyszło pięknie! Rzeczywiście nie ma takiego przedmiotu którego puszka farby nie uratuje 🙂 Pozdrawiam
Oj tak, zwłaszcza kiedy jest złota <3
Świetny efekt. Dobrze się stało, że nie było serwetek bo efekt końcowy uzyskany farbami rewelacyjny!
Miło czytać, że się podoba w tej wersji! 🙂 Tak po fakcie tez tak o tym myślę- przynajmniej miałam szansę ozdobić w 100% po swojemu 😀
Jejku ślicznie. Chciałabym to u mnie w domu <3
Ale na pewno sobie takie zrobię 😀
Dziękuję <3
Polecam, bo satysfakcja z takiego odratowanego mebla- przeogromna! 😀
Wygląda rewelacyjnie! Bardzo mi "pasuje" do wnętrz w stylu boho, z dużą ilością zieleni – to wszystko przez złotą farbę 🙂 Idę szukać jakiegoś krzesła!
Miło mi, że się spodobała metamorfoza 🙂 Koniecznie- mega frajda przy przerabianiu i satysfakcja jak już wyjdzie 😀
Krzesło wygląda jak nowe, super, że dałaś mu nowe życie:)
Dziękuję 🙂
WOW, to krzesło naprawdę dostało dzięki Tobie drugie życie <3