
Ostatnio na podwórku uzbierała się kupka sporych gałęzi, a że uwielbiam naturalne dodatki do domu, to zamarzyło mi się jakieś małe DIY z ich udziałem. Pomysłów było kilka, część z nich być może kiedyś zrealizuję, tym razem wygrał jednak projekt drabinki. Zamarzyła mi się taka nieidealna, surowa w wyglądzie, trochę w stylu shabby.
Może i wygląda, jak określiła ją reszta domowników, raczej na ,,podpórkę dla grochu” niż porządny mebel, ale wiecie co? Uwielbiam ją. Jest funkcjonalna, totalnie nadaje wnętrzu przytulnego, sielskiego charakteru. W dodatku jej wykonanie i zdobycie potrzebnych materiałów jest proste i tanie. Jeśli tylko lubicie takie naturalne dodatki, to warto zaryzykować zrobienie sobie takiej!
Wykonanie jest banalne. Ba, tylko raz udało mi się przywalić sobie młotkiem w palec, a to dobre statyki jak na mnie. Stanowczo lepiej dogaduję się z wiertarko-wkrętarką. Ta druga to moja miłość, ale dziś nie o uczuciach do sprzętów remontowych.
Potrzebujemy:
- Gałęzie, w miarę świeże, z czasem twardnieją i wbijanie gwożdzi będzie wtedy trudne
- Nożyce do gałęzi/ ręczna piła do cięcia
- Flamaster
- Metr
- Farba, np. akrylowa, ja zastosowałam nietypowe rozwiązanie, ale o tym opowiem wam w dalszej części postu
Wykonanie:
Na początek ułożyłam dwie gałęzie stanowiące boki i ustaliłam jaka będzie odległość pomiędzy nimi. U mnie patyki były krzywe, więc nie było sensu bawić się w mierzenie poszczególnych szczebli. Każdy docinałam bez mierzenia, dopasowując do odległości między głównymi bokami. Metoda ,,na oko” u mnie wiecznie w modzie 😉 Zawsze zostawiałam trochę więcej luzu po bokach niż potrzeba, dzięki temu pod koniec całego procesu, kiedy drabinka była już zbita, poprzycinałam końce do odpowiedniej długości. Całość zbijałam gwoździami, dla pewności używałam jeszcze kleju do drewna, ale było to moje widzimisię niż faktyczna potrzeba. Całość na koniec porządnie wyszorowałam, bo kto by chciał mieszkać z dodatkowymi współlokatorami, w postaci ewentualnych insektów.
Oczywiście jak wszystko co tworze, drabinka również musiała zostać poddana inspekcji budowlanej przez Kefira. Nie wykryto żadnych nieprawidłowości, można więc było działać dalej.
Ostatnim krokiem było pomalowanie drabinki. Co do farby… Dobrze zda się taka uniwersalna w sprayu, można próbować taką do drewna, tymczasem ja pomalowałam moją… lateksową farbą do ścian, która została mi z malowania pokoju. To już kolejny projekt, gdzie jej używam i trzyma się świetnie, nie odpada, nie zostaje na rekach. Nic się nie marnuje, monety zostają w kieszeni, same zalety.
A tak wygląda efekt końcowy już w pokoju. Używam jej głównie jako stojak na koce, ale spokojnie spełni się w wielu, wielu innych rolach. Już wyobrażam sobie jak zaaranżuję ją na święta. Wiecie, nastrojowe lampki, pierniczki z TEGO POSTU, takie tam. Ach, rozmarzyłam się…
Zapisz się do KREATYWNEGO NEWSLETTERA, aby otrzymywać materiały dostępne tylko dla subskrybentów
Dziękuję Ci za wizytę na moim blogu, będzie mi również bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad komentując :)A jeśli chcesz być na bieżąco i śledzić inne wpisy polub mnie na facebooku, o TUTAJ.
Spodobał Ci się ten wpis? Podziel się nim z innymi, będzie fajnie jeśli przekażesz go dalej w świat!
Wygląda mega efektownie!
Dzięki! 🙂
Bombaaaa 😀
Dzięki! 😀
Uważam, że w sekcji "potrzebujemy" priorytetowo powinien znaleźć się punkt KOT- sztuk co najmniej 1. 🙂 Bez kota , żadne DIY ani rusz.
Drabinka boska- chyba popełnię!
Pozdrawiam ciepło!
Super, chętnie zobaczę jak będzie wyglądać w Twoim wykonaniu! A co do kota- prawda, toż to może nie wyjść jak żaden futrzak nie skontroluje! 😀
Wow, wygląda super!
Fajnie, że się podoba!:)
Prezentuje sie bosko ! 😀 super kreatywne x
http://klaudiaandmylife.blogspot.co.uk/
Ojej, dzięki!:)
ŚWIETNA:)
Dziękuję 🙂
Świetny pomysł. Kolejny przykład, że najprostsze rzeczy są najpiękniejsze.
Super, że się podoba 🙂 Własnie za ta prostotę a zarazem funkcjonalność uwielbiam ten projekt.
Wielkie brawa! Prezentuje się pięknie 🙂
Fajnie słyszeć tak miłe słowa 🙂
Wygląda bardzo ciekawie, to na prawdę kreatywne DIY:)
O, kreatywnie, moje ulubione określenie do którego ciągle dążę, tym bardziej dziękuję 🙂
Boska! Przez jakiś czas po przeprowadzce do Amsterdamu to była moja jedyna szafa 😉
Takie proste, a jak efektownie wygląda! Podoba mi się 🙂